wtorek, 30 kwietnia 2013

Dzień sto czternasty

Kochani !!!

Andrzej pojechał do Londynu do domu, gdzie czekała na niego po tak męczącej rozłące, żona Kamilla. Będzie konsultował swój aktualny stan zdrowia z brytyjskimi lekarzami - jest już umówiony na wizytę z onkologiem. Bardzo się cieszył, że jedzie. To czas dla niego po tym ogromnym wysiłku i dotychczasowej walce, cieszymy się razem z nim!

Chciałam Wam jeszcze tylko powiedzieć, że choć jedna bitwa się skończyła, nie spoczniemy póki nie wygramy! 
Ponieważ na tą chwilę lekarze zakończyli terapię chemią i zdecydowali, że nie podejmują innych działań (bo istotnie w swoim zakresie nie mogą), postanowiliśmy szukać dalej na własną rękę. Otóż są metody polegające na tzw. leczeniu testowym. Próbujemy znaleźć jeszcze takie rozwiązanie wierząc, że się uda. 

Jakieś cudowne zrządzenie losu sprawiło, że podczas wizyty w Szpitalu im. Jurasza jedna z życzliwych pielęgniarek zaproponowała mi pomoc z rąk swojego syna. Zgodnie ze wskazówkami przesłałam mu dokumentację medyczną Andrzeja i czekam na wieści.
Ma przejrzeć fachową literaturę i podpowiedzieć czy jest jakiś eksperymentalny lek dla Andrzeja.

W takich chwilach wstępuje ogromna nadzieja. Nadzieja, która daje taką siłę do działania, że można przenosić góry!